Przeczytaliśmy

Życie w 745 zeszytach

Znacie reportaż Mariusza Szczygła Reality opublikowany w zbiorze jego tekstów Kaprysik, a wcześniej w „Dużym Formacie”, reporterskim dodatku do „Gazety Wyborczej”? Możecie nie pamiętać, bo to było 22 lata temu. Przypomnijmy zatem, że to opowieść o Janinie Turek, która od 1 lipca 1943 do 2 lipca 2000 roku prowadziła dziennik. Notatki w nim zawarte pisane były jak krótkie wiadomości tekstowe, pozbawione emocji. Janina Turek w taki sposób zapisała łącznie 745 zeszytów.

Do 19 lutego w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie potrwa wystawa prezentująca jej kronikarską twórczość. Wystawie towarzyszy merytorycznie opracowany i świetnie wydany katalog. Zawiera kilka esejów poświęconych aktywności bohaterki, niezapomnianą rozprawę filozoficzną Jolanty Brach-Czainy Krzątactwo, wspomnienia jej córki oraz obszerne fragmenty dzienników Janiny Turek.

Zbiór tekstów otwiera krótki wstęp Marii Anny Potockiej, który wprowadza czytelników w problematykę wystawy i specyfikę aktywności bohaterki. Autorka daje nam też syntetyczne porównanie różnych stylów dzienników.

Sposób zapisu opracowany przez Janinę Turek można nazwać minimalizmem literackim. Jej notatki pozbawione są przymiotnikowych upiększeń czy odruchów emocji. Nie wiadomo, czy obiad był dobry, ani czy smak sznycla z buraczkami sprawił jej przyjemność. To dziennik nagich faktów, napisany przez osobę, o której prawie wszystko wiemy, ale której nie potrafimy sobie wyobrazić. Wszystko ujawniła, a mimo to udało jej się zachować sekret własnego życia (s. 9).

Kolejne analizy literackie przynoszą nam spojrzenie na życie i twórczość Janiny Turek (tekst Dominiki Muchy), analizę jej strategii diarystycznej (autorstwa Anny Pekaniec) i próbę interpretacji dzienników jako dzieła sztuki (Joanna Kubicka).

Warto także zwrócić uwagę na wspomnienie córki Joanny Turek. Dowiadujemy się z niego kilku szczegółów dotyczących jej życia. Bo choć na pozór była zwykłą gospodynią domową, to jednak przez 57 lat w tajemnicy przed rodziną prowadziła swój dziennik.

Wszystkie zapiski Janina Turek prowadziła zawsze piórem z niebieskim atramentem. Natomiast dla podkreśleń stosowała system kolorystyczny. Roczny kod kolorystyczny zmieniał się co dziesięć lat. Przy lapidarności wpisów zwraca uwagę konsekwencja w zaznaczaniu ważności podkreślaniami. Dzienniki są podzielone na 36 kategorii i nazwa każdej z nich na stronie tytułowej była podkreślana trzema liniami, oznaczenie miesięczne oraz roczne i wszystkie uwagi oraz poprawki dwiema liniami, daty wpisów jedną linią. Podobny system stosowała w przypadku płyt, pocztówek, fotografii, programów teatralnych i kinowych.

Jej pamiętnik okupacyjny jest bardzo wzruszający. Mama tłumaczyła w nim, dlaczego chce skrzętnie wszystko w nim zapisywać. „Ja piszę z własnej woli i będę to robić do swojej śmierci, i nikt nigdy tych zeszytów nie przeczyta, dopiero po mojej śmierci”. Pisała także: „Ja jestem jak budowniczy, który zbiera materiał, aby ktoś inny na nim wybudował” oraz: „Ten mój dziennik to ja sama, to całe moje życie, sączące się kropelkami codzienności do wielkiej rzeki wieczności” (s. 73).

Fascynujący jest tekst Mariusza Szczygła, który rozbiera na czynniki pierwsze swój reportaż sprzed 22 lat. Jak przyznaje sam reporter, ten tekst stał się zalążkiem inicjacyjnym jego książki Fakty muszą zatańczyć, w którym w dużej mierze tłumaczy swoją metodę reporterską. O bohaterce wystawy pisze jak o artystce.

Sądzę, że to dzieło możemy zestawić z podobnymi ideami artystów, takimi jak choćby „Obrazy liczone” Romana Opałki. Jak „Autobiografia” Sola LeWitta, który zaprezentował w książce zbiór ponad tysiąca zdjęć wszystkich elementów swojego loftu na Manhattanie, w którym skatalogował każdy kąt i szczelinę. Jak obrazy pułapki (tableaux-pieges) Daniela Spoerriego, który stworzył setki martwych natur z autentycznych naczyń, sztućców i resztek po prawdziwych kolacjach, przyklejając je do blatów stołów tak, jak zostały zostawione przez gości; w 1972 roku podobno utrwalił 365 kolacji. (…) Ta wystawa wyrywa Janinę Turek z moich objęć. (…) Wystawienie tych zeszytów w muzeum to szansa na obcowanie z dziełem Janiny Turek bez narzucanej narracji (s. 53-55).

Dodajmy, że dekadę temu we Włoszech powstał spektakl napisany na podstawie reportażu Szczygła o Janinie Turek i jest grany z powodzeniem do dziś. Więcej o bohaterce możecie zobaczyć na wystawie „Życie zapisane w 745 zeszytach” w krakowskim MOCAK-u, a o wystawie przeczytać w katalogu.


tytuł: Janina Turek. Zapiski codzienne

redakcja: Dominika Mucha

wydawnictwo: MOCAK

miejsce i rok wydania: Kraków 2022

format: 170 × 230

liczba stron: 448

okładka: miękka

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %