Przeczytaliśmy

Lightlark. Recenzja

Zanim Lightlark został wydany, o książce było już głośno. Jeszcze przed premierą zdążyła zdobyć negatywne opinie, a autorkę Alex Aster oskarżano o przesadną inspirację m.in. utworami Suzanne Collins. Zwykle nie śledzę takich spraw – może to jednak już nie ten wiek – ale zaintrygowała mnie ta powieść, która zdobyła antyfanów na długo przed publikacją.

Na ziemiach sześciu królestw: Dzikich, Mrocznych, Słonecznych, Niebiańskich, Gwiezdnych oraz Księżycowych, od kilku wieków ciążą klątwy. Nadzieją na ich przełamanie jest wygrana w Centennialu, studniowym turnieju władców. Oczywiście nie jest to takie proste, ponieważ wyspa Lightlark, miejsce rozgrywek, pojawia się jedynie raz na sto lat. Mordercza gra ma doprowadzić do śmierci jednego z władców, co według pewnej przepowiedni przełamie fatalny los. Rzecz jasna, do tej pory się to nie udało…

W tym roku na Centennial wybiera się Isla Crown, młodziutka władczyni Dzikich, których przekleństwem jest żywienie się sercami i zabijanie osoby, którą pokochają ze wzajemnością. Isla skrywa pewną tajemnicę, przez co cały czas balansuje na granicy życia i śmierci, starając się przetrwać turniej i wyjść z niego cało. Dużą pomocą jest dla niej przyjaciółka Celeste, pochodząca z królestwa Gwiezdnych, którzy za sprawą klątwy umierają po osiągnięciu 25. roku życia. Poza tym, na Lightlarku Isla spotyka tajemniczego Grima, władcę Mrocznych, który wydaje jej się dziwnie znajomy.

Jedną z zasad Centennialu jest to, że do 50. dnia wszyscy władcy są bezpieczni i nie mogą robić sobie nawzajem krzywdy. Mniej więcej w połowie tego okresu zawodnicy dobierają się w pary – Isla bardzo liczy na partnerstwo z Celeste, ponieważ od dawna mają plan wygrania turnieju. Niestety, ku jej rozczarowaniu Islę wybiera Oro – król Słonecznych i Lightlarku. Dziewczyna jest przerażona: nie wie, jak ukrywać przed nim swoją tajemnicę, ani jak z przyjaciółką realizować plan za plecami króla, który również ma swoje zamiary… Isla zostaje wciągnięta w naprawdę niebezpieczną grę, której stawką jest nie tylko jej życie, a zadanie jest tym trudniejsze, że nie wie, komu naprawdę może zaufać.

Fabuła jest całkiem ciekawie rozpisana i nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało. Mam jednak parę uwag. Na początku akcja jest bardzo chaotyczna. Autorka od razu wrzuca czytelnika do świata przedstawionego, nie dając mu zbyt wiele szans na rozeznanie się w sytuacji. Na początku mylili mi się władcy, ich umiejętności i klątwy, miałam wrażenie, że nie nadążam za tym, co się dzieje. Dodatkowo, niektóre sceny wydają się nie do końca uzasadnione, jakby autorka na szybko wprowadzała poprawki redaktorskie, nie sprawdzając, co dokładnie się tam wydarzyło.

Na początku faktycznie miałam wrażenie, że inspiracja Igrzyskami śmierci okaże się tak oczywista, jak zarzucano autorce – ale podobieństwa kończą się na motywie turnieju, który rozgrywa się w specjalnie wyznaczonym miejscu. Wydawało mi się również, że „morderczy turniej” faktycznie taki będzie, lecz w końcu jest bardzo łagodny. Zdarzają się sceny brutalniejsze, ale zdecydowanie nie jest to poziom popularnej sagi autorstwa Collins.

Moim ulubionym bohaterem jest zdecydowanie Oro – król Słonecznych, niedostępny, groźny, absolutnie oddany swoim poddanym. Podczas wypraw z Islą zmienia się i pokazuje też prawdziwą twarz, którą ukrywa pod maską nieczułego władcy. Kibicowałam mu do końca i miałam nadzieję, że właśnie on przeżyje turniej. Najbardziej drażniła mnie Isla – wielokrotnie wspomina, że cała jej młodość była czasem różnorodnych treningów, by mogła poradzić sobie w każdej sytuacji, a ostatecznie to ją najczęściej trzeba ratować z opresji. Niektóre jej decyzje są absolutnie niezrozumiałe i jak na kogoś, kto nie powinien się wychylać, bardzo często zwraca na siebie uwagę, niepotrzebnie ryzykując.

W powieści mamy również wątek miłosny, który pojawia się dość późno – nawet zaczęłam się zastanawiać, czy w opisie na okładce ktoś się nie pomylił. Trójkąt miłosny między Islą, Grimem a Orem jest nieco zaskakujący, zdecydowanie za szybki, a jego rozwiązanie pozostawia czytelnika w niepewności, czy jest się z czego cieszyć, czy jednak niekoniecznie. Relacja między Islą a Grimem jest w moim odczuciu jedynie szybkim szkicem, z którego kiedyś może coś powstanie. Wątek miłosny to jeden z punktów, który zdecydowanie należało dopracować.

Do tego jeszcze mamy plot twist ujawniający, kto jest naprawdę złym charakterem, niestety też niezbyt udany. Brakuje elementu zaskoczenia, pomysł jest całkiem przewidywalny. Chociaż ogólnie zakończenie oceniam na plus.

Reasumując, Lightlark nie jest powieścią złą, ale do wybitnej też mu daleko. Mamy całkiem przyzwoitą fabułę, choć niektóre inspiracje mogą być zbyt oczywiste. Akcja jest wartka i autorka umie przyciągnąć czytelnika, mimo to zdecydowanie mogłaby popracować nad logiką scen oraz niektórymi rozwiązaniami. Lightlark może być niezłą rozrywką, ale nie oczekiwałabym niczego więcej. Chętnie jednak sięgnę po kolejny tom, jak tylko się ukaże: historia Isli zainteresowała mnie na tyle, że chciałabym się dowiedzieć, jak radzi sobie młodziutka władczyni Dzikich po Centennialu. A poza tym – może najważniejsze – jaka przyszłość czeka królestwa?


autor: Alex Aster

tytuł: Lightlark

przekład: Zuzanna Byczek

wydawnictwo: Wydawnictwo Jaguar

miejsce i data wydania: Warszawa 2022

liczba stron: 480

format: 145 × 210 mm

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %