KsiążkaPrzeczytaliśmy

Nate plus One. Recenzja

Późna wiosna i lato to czas, gdy lubię sięgnąć po lżejsze lektury. Piękna pogoda za oknem, przyjemne ciepło, śpiew ptaków oraz możliwość czytania na tarasie, a nie – jak do tej pory – pod kocykiem z kubkiem herbaty, sprawiają, że wolę powieści, które wpasowują się w mój wiosenno-letni nastrój. Idealnym przykładem takiej książki jest Nate plus One autorstwa Kevina van Whye’a – niedawna premiera Wydawnictwa Jaguar.

Tytułowy Nate właśnie kończy trzecią klasę liceum. Na co dzień mieszka z mamą, pracuje w okolicznym barze, przyjaźni się z Gemmą i Jaiem oraz pisze teksty piosenek, które chowa do szuflady. Nastolatek niecierpliwie wypatruje wakacji, ponieważ jego kuzynka bierze ślub, i to w Republice Południowej Afryki, skąd pochodził ukochany, nieżyjący już ojciec bohatera. Dla Nate’a to wyprawa życia, a jednocześnie możliwość spotkania się z dalszą rodziną i odkrycia miejsc, które były ważne dla ojca. Dni upływają na słodkim oczekiwaniu, a tuż przed wyjazdem okazuje się, że – ze względu na zobowiązania w pracy – matka chłopaka nie może wybrać się w dwutygodniową podróż do RPA. Nate jest niepocieszony tą informacją, ale najgorsze ma dopiero nadejść – wśród gości jest również jego były chłopak Tommy.

Na szczęście jest Jai, najlepszy przyjaciel Nate’a, do którego bohater czuje coś więcej niż tylko przyjaźń. Jai jest muzykiem i przewodzi szkolnej kapeli, która przygotowuje się do konkursu muzycznego Ready2Rock. Z dnia na dzień wokalista zespołu postanawia przejść do konkurencyjnej grupy, zostawiając członków na lodzie. Bez wokalisty nie mogą wystąpić w konkursie. Wtedy Nate, który również potrafi śpiewać, zgłasza się na ochotnika. Ratuje tym swojego przyjaciela, choć wiele go to kosztuje, ponieważ Nate jest bardzo nieśmiały i o jego talencie wiedzą nieliczni. Jai, doceniając ten gest, oferuje swoje towarzystwo podczas wyjazdu do RPA. I od tego momentu akcja zaczyna nabierać rumieńców.

Pomysł umiejscowienia większości wydarzeń w RPA bardzo przypadł mi do gustu. Nate, szykując się na spotkanie z dalszą częścią rodziny, przygotowywał się również pod względem językowym – sprawdzał różnice między amerykańskim a południowoafrykańskim angielskim. To podobało mi się jeszcze bardziej, ponieważ rozbieżności w odmianach angielskiego są dla mnie bardzo interesujące. Oczywiście w polskim tłumaczeniu wybrzmiało to nieco słabiej, ale parę smaczków i tak można było wyłapać. Kolejnym plusem jest również to, że Nate nie spędzał czasu w jednym miejscu. Razem z Jaiem trochę podróżowali po RPA, więc czytelnik może się co nieco dowiedzieć o tym kraju i jego historii. Ważnym punktem są także opowieści babci Nate’a, która jako biała kobieta związała się z czarnym mężczyzną w czasach apartheidu. Ponadto Nate wybiera się do Muzeum Apartheidu, w którym m.in. znajdują się dwa przejścia: dla kolorowych i białych. Wszystko to ma choć na moment przenieść gościa do tamtego okresu i dać mu wyobrażenie o ówczesnej sytuacji. Choć oczywiście rozumiem, że forma jest dostosowana do nastoletniego czytelnika, osobiście wolałabym dowiedzieć się więcej na ten temat i byłabym wdzięczna za dłuższe opisy. Wydaje mi się jednak, że autor dobrze przekazał, jak trudne to były czasy i jak wiele osób wtedy ucierpiało.

Myślę, że nadrzędnym wątkiem jest rzecz jasna miłość. Na pierwszy plan wysuwa się uczucie między chłopcami. Ich relacja rozwija się w sposób bardzo naturalny, a towarzyszy temu duszna, napięta atmosfera i wiele emocji. Oczywiście, jak to bywa w życiu, Nate popełnia ogromny błąd, za który przyjdzie mu zapłacić. Będzie musiał odzyskać zaufanie Jaia, co nie okaże się takie proste. Lecz nie tylko uczucie między chłopcami jest istotne w powieści. Nate dzięki podróży do RPA zbliża się do zmarłego ojca, podążając jego śladami i odwiedzając miejsca, które były dla niego ważne. Choć nie może już porozmawiać z rodzicem, to czuje, że wzajemna miłość tylko się umocniła, a ojciec zawsze będzie tuż obok. Miłość do ojca i pogodzenie się z jego odejściem wzmacnia również relację Nate’a z matką, która zaczyna się otwierać i dzieli się z synem cennymi wspomnieniami. Autor pokazuje również, jak ważna jest miłość do samego siebie. Nate odkrywa zarówno swoje południowoafrykańskie korzenie, jak i własną tożsamość. Uczy się przepracowywać przeszłość i wyciągać z niej wnioski, patrzeć w przyszłość, a także akceptować i po prostu lubić siebie takim, jakim jest.

Nate plus One to opowieść o przyjaźni i miłości, o tym, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić dla naszych bliskich, często przełamując swoje lęki. Jednocześnie pokazuje, jak bardzo bliscy nam pomagają w pokonywaniu problemów i sięganiu po marzenia. Oczywiście to również powieść o tolerancji oraz jej braku, z którym czasami musi się mierzyć Nate, lecz jak słusznie zauważa autor, miłość jest dla wszystkich i nie wyklucza – niezależnie od koloru skóry, poglądów czy orientacji.

Mocną stroną powieści są jej bohaterowie. Najbardziej przypadł mi do gustu Jai – empatyczny, łagodny i twórczy. Zawsze gotowy do obrony swoich przyjaciół, ale jednocześnie jest bardzo wrażliwy. Polubiłam również Nate’a, nieśmiałego tekściarza, nieco zagubionego, który przechodzi fajną przemianę. Rozlicza się z przeszłością, nabiera odwagi i nie poddaje się w walce o to, co dla niego ważne. Poza tym babcia Nate’a – wspaniała kobieta! Ciepła, wspierająca, ale zarazem charakterna, mająca swoje zdanie i poczucie humoru. Wszystkim życzę takiej krewnej.

Reasumując, Nate plus One to urocza powieść o odkrywaniu samego siebie i o tym, co ważne dla każdego – przyjaźni, wsparciu i miłości. Mimo że napisana bardzo lekkim językiem i czyta się ją naprawdę szybko (a wręcz trudno się od niej oderwać!), porusza ważne tematy, takie jak apartheid, wykluczenie czy brak tolerancji. Zmusza do zastanowienia się nad niektórymi sprawami i wzywa do docenienia wolności, którą możemy się cieszyć. To też opowieść o muzyce, pisaniu tekstów, tworzeniu sztuki na podstawie własnych doświadczeń i dążeniu do celu mimo przeciwności.

Na koniec zwrócę jeszcze uwagę na liczne literówki i parę błędów w druku, które utrudniają lekturę, zwłaszcza gdy trzeba się domyślić, skąd nagle wzięła się część zdania z innego fragmentu (s. 141). Mimo wszystko dla mnie Nate plus One to świetna powieść na lato!

autor: Kevin van Whye

tytuł: Nate plus One

przekład: Anna Lewicka

wydawnictwo: Wydawnictwo Jaguar

miejsce i data wydania: Warszawa 2023

liczba stron: 288

format: 135 × 200 mm

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    1 Comment

    1. […] recenzowałam powieść Nate plus One autorstwa Kevina van Whye’a, która bardzo szybko zdobyła moje serduszko. Autora polubiłam na […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %