Radiant, czyli shonen po francusku
Dokonanie Tony’ego Valente’a zasługuje na pochwałę już choćby dlatego, że tak doskonale naśladuje japońskie wzorce – od popularnych fabularnych tropów (mały zwierzęcy towarzysz jednej z bohaterek á la postaci z Fairy Tail, temperamentna mentorka rodem z Fullmetal Alchemist), przez humor sytuacyjny, aż po, a nawet z naciskiem na, kreskę. Sposób, w jaki narysowane są postacie, forma, a także końcowy Bonus naśladujący komiczne autorskie omake – wszystko to sprawia, że czytelnik czuje się tak, jakby miał do czynienia z klasyczną opowieścią powstałą w Kraju Kwitnącej Wiśni. W wywołaniu takiego wrażenia pomaga również pokrewne twórcom z obu krajów wykorzystanie humoru z wyraźnym podtekstem (jak wynika z moich doświadczeń z innymi francuskimi komiksami, np. cyklem o Lanfeuście z Troy).
Ale sam talent rysownika, dogłębna znajomość gatunkowej konwencji oraz hołd składany najbardziej znanym shonenom nie wystarczą do stworzenia naprawdę wciągającego komiksu. Na szczęście w przypadku Radiantu towarzyszy im dynamiczna akcja, obiecujący zarys świata przedstawionego i jego mitologii (pod pewnym względami pokrewnej wspomnianej sadze o perypetiach Lanfeusta), kilka wcale nieoczywistych rozwiązań, a także szczypta tajemnicy, która sprawia, że chce się poznać dalszy ciąg przygód Setha. Jak to często w przypadku takich mang bywa, ewidentnie widać, że to zaledwie ułamek atrakcji szykowanych przez Valente’a dla odbiorców, początek wędrówki pełnej wrażeń i niespodzianek.
To, że komiks cieszy się całkiem sporą popularnością (ba! został nawet wydany w Japonii jako pierwsza tego rodzaju publikacja francuskojęzyczna), specjalnie nie dziwi. To naprawdę sympatyczna i solidna pozycja ze sporym potencjałem; z pewnością pokaże jeszcze niejeden raz, na co ją stać. Na razie wciąż szuka swojej tożsamości, posiłkując się środkami stosowanymi już wcześniej wielokrotnie, ale przecież znajdziemy w kulturze niejeden przypadek opowieści, która przekuwała schemat w coś zgoła wyjątkowego. Shoneny potrzebują niekiedy trochę czasu, aby rozwinąć skrzydła. Pozostaje trzymać kciuki, żeby tak stało się i tym razem, oraz cieszyć się, że w cztery lata po publikacji oryginału ta ciekawa niby-manga trafiła także na nasz rynek.
tytuł: Radiant #01
tłumaczenie: Aaron Welman
wydawnictwo: Okami
miejsce i rok wydania: Warszawa 2017
stron: 176
format: 127 × 182 mm
oprawa: miękka