Przeczytaliśmy

Polecał ją Barack Obama. Recenzja „Topeki”

Polecał ją sam Barack Obama – umieścił ją na swojej liście ulubionych książek 2019 roku. W 2021 roku pojawiła się więc w końcu w Polsce, oczywiście z tą zachętą. Sama dałam się na to złapać, ponieważ byłam ciekawa, co to za książka, która przypadła do gustu byłemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych, chętnie dzielącemu się ze światem swoimi listami książek, filmów czy albumów.

To było moje pierwsze spotkanie z Benem Lernerem, amerykańskim pisarzem i poetą, pochodzącym z – akuku! – Topeki. Autor jest laureatem wielu nagród, w tym National Book Award in Poetry, a także stypendystą Fundacji Fulbrighta, Guggenheima i MacArthura. Na co dzień jest profesorem angielskiego w Brooklyn College, co widać, ponieważ Topeka jest napisana pięknym językiem, a jego piękno oddał zdolny polski tłumacz.

Adam Gordon jest w klasie maturalnej, uwielbia poezję, politykę. Bardzo często bierze udział w konkursach oratorskich oraz debatach międzyszkolnych, w których jest naprawdę rewelacyjny. Najczęściej je wygrywa, dzięki czemu przynosi chwałę liceum w Topece. Poza tym jest też miłośnikiem sportu, a dzięki pozerstwu ma status szkolnej gwiazdy. Adam nie jest przykładem nastolatka, którego dałoby się polubić – mnie osobiście działał na nerwy, jest niestabilny psychicznie i bardzo konfliktowy. Łatwiej to jednak zrozumieć, gdy poznaje się bliżej jego rodziców: matkę Jane, pisarkę i feministkę, oraz ojca Jonathana, niewiernego żonie i zmagającego się z traumą po przedwczesnej śmierci matki. A to właściwie tylko początek.

Lerner dość zgrabnie żongluje zarówno perspektywami, jak i płaszczyznami czasowymi, co, muszę przyznać, całkiem mi się podobało. Daje to wgląd w umysł całej trójki oraz pokazuje, jakie piętno odciska na rodzinie przeszłość jej członków. Mam wrażenie, że najbardziej skomplikowaną postacią jest jednak matka Adama, która z jednej strony jest odważną feministką, potrafi stanąć w obronie słabszych, prowadzi bardzo aktywne życie – wywiady, wykłady, wystąpienia w telewizji – ale z drugiej boryka się z bolesną przeszłością, którą w pewien sposób udało jej się przepracować podczas terapii psychologicznej ze swoją najlepszą przyjaciółką Simą. Mam tylko wrażenie – może mylne, może to było celowe zagranie – że po pewnym czasie nie potrafi radzić sobie z problemami i najchętniej wszystko poddawałaby rozległej psychoanalizie, co wpływa destrukcyjnie i na syna, i na męża. W rozdziałach pisanych z jej perspektywy wyczuwało się dziwny niepokój, lekkie podenerwowanie.

Obie rodziny – Jane i Simy – spędzają ze sobą dość dużo czasu, co może się wydawać całkiem naturalne, skoro obie panie się przyjaźnią. W ten sposób znacząco zaciera się granica między terapeutką a pacjentką, a wspólne wyjazdy, spotkania i wyjścia do restauracji z czasem zaczynają rodzić kolejne konflikty, w których niemały udział ma zarówno Jonathan, jak i jego syn. W takiej napiętej atmosferze od małego wychowuje się Adam, co później rzutuje na jego nastoletnie życie.

Topeka to dość trudna powieść, nie tylko ze względu na tematykę poszukiwania tożsamości i próby pogodzenia się z własną wizją siebie. W trakcie lektury wydawało mi się, że wszyscy troje błądzą w gęstej mgle, próbując odnaleźć siebie w tym niesprzyjającym świecie. Mimo że na początku pochwaliłam język autora i wcale tego nie cofam, to jednak nie do końca przypadła mi do gustu forma. Widać, że Lerner jest bardzo dobrze wykształconym człowiekiem, o dużej wiedzy. I chyba właśnie to trochę mnie przytłaczało, ponieważ głosem bohaterów tak rozlegle wszystko analizował, że czasami gubiłam wątek, w czym w ogóle rzecz. Historia miała mieć charakter uniwersalny, i owszem, ma, ale dopiero wtedy, gdy odrzuci się już wszystkie przemyślenia i wtrącenia o charakterze filozoficznym. To, niestety, bardzo przeszkadza i trzeba się mocno skupiać, by nie stracić wątku i sensu całej powieści.


autor: Ben Lerner
tytuł: Topeka
przekład: Robert Sudół
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
miejsce i data wydania: Kraków 2021
liczba stron: 412
format: 145 × 205 mm
oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %