W krainie mrocznej baśni. „Quiet Little Melody. A simple Fairytale”
Sebastian
Skrobol na co dzień tworzy grafikę i animacje do gier komputerowych oraz
projekty stron www, plakatów koncertowych i logotypów – słowem wszystkiego, co
mogłoby ładnie wyglądać. Ma na swoim koncie także kilka prac komiksowych, ale
to dzięki wygraniu II edycji stypendium sklepu Gildii Komiksu mógł poświęcić
więcej czasu swojej pierwszej powieści graficznej.
Efekt – album Quiet Little
Melody. A Simple Fairytale, wydany przez Wydawnictwo Komiksowe – wróży wiele
dobrego. Przede wszystkim dzięki walorom artystycznym, zaczynającym się już od
sposobu opublikowania. Zetknięcie się ze wspaniałą twardą oprawą egzemplarza to
świetny początek lektury obfitującej w estetyczne doznania na wysokim poziomie.
Zapewne to właśnie piękne rysunki Skrobola przekonały do jego projektu
wydawnictwo, następnie zagwarantowały mu stypendium twórcze, a już na pewno
wzbudziły moje zainteresowanie.
Stylistyka Quiet Little Melody to mieszanka klasycznej baśniowości oraz horroru. Mimo bajkowych elementów w rodzaju wiekowego lasu, wilka, dziewczynki w bluzie z czerwonym kapturem czy rodzeństwa napotykającego Babę Jagę w starym domku komiksowi Skrobola daleko do historyjki dla dzieci. Zarówno warstwa fabularna, jak i wizualna komiksu przesycona jest bardzo mrocznym klimatem. Funkcję podkładu dla kadrów pełni nie standardowa biel, lecz czerń – już to dodaje publikacji powagi i przywołuje na myśl grobową atmosferę. Paletę barw w ogóle mocno ograniczono, skupia ona głównie brązy, czernie i szarości z fosforyczną zielenią lub czerwienią (różnie w kolejnych częściach) w tle. Rezultat wydaje się całkiem intrygujący, tajemniczy, a w „czerwonych” partiach – nawet makabryczny. Niesamowite wrażenie wywierają na czytelniku także same rysunki, starannie dopracowane i klimatyczne w każdym szczególe. Niejeden kadr świetnie poradziłby sobie na ścianie, oprawiony w ramkę.
Trochę gorzej, przynajmniej w porównaniu z wcześniejszymi oczekiwaniami, wypadła warstwa fabularna. Nie ukrywam, że po zapowiedziach liczyłam na ciekawą historię z przewrotnym wykorzystaniem intertekstualnych odwołań do klasyki baśni dziecięcych. Miałam nadzieję na zabawę w odgadywanie motywów i zapożyczeń, chciałam odkrywczej reinterpretacji. Ale dostałam coś innego. Opowieść Skrobola jest bardzo prosta. Nie wciąga zbytnio swą akcją – również dlatego, że czytelnik często woli zatrzymać się podczas lektury, aby móc podziwiać nagromadzone tam rysunki. Odkrywczość wątków baśniowych zamyka się na wybraniu postaci z dwóch opowieści braci Grimm (Czerwonego Kapturka oraz Jasia i Małgosi), połączeniu ich w jednej historii oraz lekkim uwspółcześnieniu i zmakabryzowaniu. Autor zdecydowanie lepiej czuje się w sferze graficznej, zresztą sam jeszcze przed publikacją przyznał w wywiadzie, że niektóre elementy pojawiły się w komiksie tylko dlatego, że chciał je narysować.
Ciekawym rozwiązaniem narracyjnym, uatrakcyjniającym warstwę fabularną, jest wybranie formy komiksu niemego. Ten model świetnie współgra z enigmatycznym klimatem komiksu i pozwala na poszerzenie zakresu symboliki – charakterystycznego zabiegu w baśniach – na przykład przez umieszczenie w sporadycznie pojawiających się dymkach znaku trupiej czaszki czy serca. Inną zaletą komiksu niemego jest w tym wypadku konieczność użycia ciągu dodatkowych kadrów w celu ukazania historii opowiadanej przez główną bohaterkę. Daje nam to więcej pięknych rysunków zamiast streszczenia zawartego w dwóch czy trzech dymkach dialogowych.
Komiks Sebastiana Skrobola to wynik inspiracji piosenką (czy nawet samym tylko tytułem piosenki) Quiet Little Voices zespołu We Were Promised Jetpacks. Trzeba przyznać, że z tak drobnego elementu jak tytuł utworu muzycznego wyewoluował całkiem konkretny projekt. Po lekturze Quiet Little Melody. A Simple Fairytale możemy w zasadzie życzyć autorowi kolejnych tego typu natchnień – zwłaszcza jeśli miałyby one skutkować podobnie magicznymi efektami wizualnymi, które w ostatecznym rozrachunku przyćmiewają wszelkie inne niedociągnięcia.
Tytuł: Quiet Little Melody. A Simple Fairytale
Autor: Sebastian Skrobol
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2014
Liczba stron: 64
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: twarda
Stylistyka Quiet Little Melody to mieszanka klasycznej baśniowości oraz horroru. Mimo bajkowych elementów w rodzaju wiekowego lasu, wilka, dziewczynki w bluzie z czerwonym kapturem czy rodzeństwa napotykającego Babę Jagę w starym domku komiksowi Skrobola daleko do historyjki dla dzieci. Zarówno warstwa fabularna, jak i wizualna komiksu przesycona jest bardzo mrocznym klimatem. Funkcję podkładu dla kadrów pełni nie standardowa biel, lecz czerń – już to dodaje publikacji powagi i przywołuje na myśl grobową atmosferę. Paletę barw w ogóle mocno ograniczono, skupia ona głównie brązy, czernie i szarości z fosforyczną zielenią lub czerwienią (różnie w kolejnych częściach) w tle. Rezultat wydaje się całkiem intrygujący, tajemniczy, a w „czerwonych” partiach – nawet makabryczny. Niesamowite wrażenie wywierają na czytelniku także same rysunki, starannie dopracowane i klimatyczne w każdym szczególe. Niejeden kadr świetnie poradziłby sobie na ścianie, oprawiony w ramkę.
Trochę gorzej, przynajmniej w porównaniu z wcześniejszymi oczekiwaniami, wypadła warstwa fabularna. Nie ukrywam, że po zapowiedziach liczyłam na ciekawą historię z przewrotnym wykorzystaniem intertekstualnych odwołań do klasyki baśni dziecięcych. Miałam nadzieję na zabawę w odgadywanie motywów i zapożyczeń, chciałam odkrywczej reinterpretacji. Ale dostałam coś innego. Opowieść Skrobola jest bardzo prosta. Nie wciąga zbytnio swą akcją – również dlatego, że czytelnik często woli zatrzymać się podczas lektury, aby móc podziwiać nagromadzone tam rysunki. Odkrywczość wątków baśniowych zamyka się na wybraniu postaci z dwóch opowieści braci Grimm (Czerwonego Kapturka oraz Jasia i Małgosi), połączeniu ich w jednej historii oraz lekkim uwspółcześnieniu i zmakabryzowaniu. Autor zdecydowanie lepiej czuje się w sferze graficznej, zresztą sam jeszcze przed publikacją przyznał w wywiadzie, że niektóre elementy pojawiły się w komiksie tylko dlatego, że chciał je narysować.
Ciekawym rozwiązaniem narracyjnym, uatrakcyjniającym warstwę fabularną, jest wybranie formy komiksu niemego. Ten model świetnie współgra z enigmatycznym klimatem komiksu i pozwala na poszerzenie zakresu symboliki – charakterystycznego zabiegu w baśniach – na przykład przez umieszczenie w sporadycznie pojawiających się dymkach znaku trupiej czaszki czy serca. Inną zaletą komiksu niemego jest w tym wypadku konieczność użycia ciągu dodatkowych kadrów w celu ukazania historii opowiadanej przez główną bohaterkę. Daje nam to więcej pięknych rysunków zamiast streszczenia zawartego w dwóch czy trzech dymkach dialogowych.
Komiks Sebastiana Skrobola to wynik inspiracji piosenką (czy nawet samym tylko tytułem piosenki) Quiet Little Voices zespołu We Were Promised Jetpacks. Trzeba przyznać, że z tak drobnego elementu jak tytuł utworu muzycznego wyewoluował całkiem konkretny projekt. Po lekturze Quiet Little Melody. A Simple Fairytale możemy w zasadzie życzyć autorowi kolejnych tego typu natchnień – zwłaszcza jeśli miałyby one skutkować podobnie magicznymi efektami wizualnymi, które w ostatecznym rozrachunku przyćmiewają wszelkie inne niedociągnięcia.
Tytuł: Quiet Little Melody. A Simple Fairytale
Autor: Sebastian Skrobol
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2014
Liczba stron: 64
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: twarda