Wywiady

W poszukiwaniu Boga. W co wierzy współczesny Meksyk?

Ola Synowiec, dziennikarka i latynoamerykanistka mieszkająca od siedmiu lat w Meksyku, 11 lipca wydała swoją debiutancką książkę pt. Dzieci Szóstego Słońca. W co wierzy Meksyk. To zbiór reportaży, których twórczyni w przenikliwy sposób opisuje wierzenia, społeczeństwo i religijne praktyki, a przy okazji oddaje unikatowy charakter współczesnego Meksyku. Tematem przewodnim książki jest metafizyka, bo – jak wyjaśnia autorka – zagadnienie to spaja ludność tego kraju i zarazem umożliwia najpełniejszy opis jego kulturowej mozaiki.

P.C.: Książka powstała m.in. po to, żeby pokazać Polakom prawdziwy Meksyk. Jakie stereotypy na temat tego kraju są nadal aktualne?

O.S.: Stereotypów na temat Meksyku istnieje sporo. Przede wszystkim dotyczą tego, kim Meksykanie są i jacy są. Mam wrażenie, że Polacy na siłę szukają w Meksykanach inności. Tymczasem to ludzie, którzy są do nas bardzo podobni. Bardzo często się ich na siłę egzotyzuje. Nadaje się im cechy, których faktycznie nie mają albo niesprawiedliwie uogólnia. Do najczęściej słyszanych stereotypów należy ten, że Meksykanin cały dzień leży w hamaku w sombrero na głowie i nic nie robi, a to kompletna nieprawda. Wedle statystyk Meksykanie są najbardziej zapracowanym narodem świata!

W bardzo krzywdzący sposób opisuje się także meksykańskie Święto Zmarłych, o czym zresztą piszę w książce. Na przełomie października i listopada w ogóle nie czytam polskiej prasy. Po pierwsze – dlatego, że wtedy tyle się dzieje, że nie ma na to czasu. Po drugie – ze względu na to, że nie chcę czytać głupot, jakie wtedy się o Meksyku wypisuje. Pojawiające się często określenia typu „kult śmierci” czy „święto śmierci” albo to, że dla Meksykanów śmierć to heca albo że mają inne do niej podejście, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i według mnie wręcz ich odczłowieczają. Kres życia – zwłaszcza kogoś bliskiego – przejmuje Meksykanów tak, jak Polaków. Różnicą jest otoczka, jaka narosła wokół obchodów tego święta. Oczywiście Meksykanie sami stworzyli sobie taki wizerunek i sami chcą się kreować na tych, którzy oswoili śmierć. Właśnie stosunek do niej ma ich odróżniać od reszty świata, ale jest to jedynie ornamentyka. Coś, co jest na zewnątrz, a nie w środku.

Źródło grafiki: Ola Synowiec, mexicomagicoblog.blogspot.com

Stereotyp to także przekonanie, że meksykańskie jedzenie jest ostre.

P.C.: A nie jest?

O.S.: Ono jest ostre… opcjonalnie. Samo jedzenie nie jest pikantne. Ostre są podawane sosy, które można dodać do jedzenia, jeśli ma się na nie ochotę. Kolejnym stereotypem, który szeroko opisałam w książce, a wydaje mi się, że wciąż pozostaje aktualny, jest przeświadczenie, że Meksyk to kraj niemal całkowicie katolicki. Co prawda katolików nadal żyje w tym kraju bardzo dużo, bo ponad 80%, ale coraz więcej Meksykanów odchodzi od tego wyznania.

Wśród tych brakujących 20% rekrutuje się bardzo dużo ewangelików, wyznawców innych odłamów chrześcijaństwa, świadków Jehowy, a także ateistów, rodzimowierców i zwolenników New Age. Właśnie o nich, o tych dwudziestu procentach, piszę w mojej książce.

P.C.: A co ze słynną latynoską ekspresją?

O.S.: Meksykanie są narodem bardzo żywiołowym i otwartym. Mam wrażenie, że to idzie w parze z położeniem geograficznym. Ludzie, którzy mieszkają w cieplejszych rejonach, tej energii mają więcej. W Polakach też drzemie słowiański żywioł, ale myślę, że gdyby nasz kraj leżał gdzieś, gdzie jest więcej słońca, podkręciłoby to jeszcze nasz narodowy temperament.

Z meksykańskim sposobem bycia wiąże się pewien stereotyp – ten jest prawdziwy – Meksykanie nie znoszą konfrontacji. Prędzej wskażą nam zły kierunek, kiedy pytamy o drogę, niż przyznają, że nie znają odpowiedzi. W Meksyku więcej można załatwić nie twardą logiką, roszczeniowością czy krzykiem, ale uśmiechem i życzliwością.

P.C.: W swojej książce opisywałaś cmentarze w Meksyku, które co roku odwiedzają tłumy turystów. Fotografują osoby modlące się, odwiedzające swoich bliskich. Święto mocno się skomercjalizowało. Czy można tu jeszcze mówić o jego sakralnym wymiarze?

O.S.: Ludzie, którzy modlą się na tych cmentarzach, przeważnie nie mają nic przeciwko robieniu zdjęć. Przeciwnie, bardzo cię cieszą, że goście z całego świata przyjeżdżają oglądać ich tradycje.

Meksykanie to naród otwarty i życzliwy, dlatego na wiele pozwalają turystom. Oczywiście nie wszyscy, bo – jak w każdym kraju – ludzie różnią się między sobą. Zwłaszcza Indianie, którzy są bardziej zamknięci i mniej gościnni. W ich miejscowościach czasem dochodzi do sytuacji, że użycie aparatu w niewłaściwej chwili czy zrobienie zdjęcia niewłaściwej osobie może skutkować zniszczeniem urządzenia. Większość Meksykanów jednak jest bardzo rodzinna, a gościnność stanowi ich naturę. To, że zapraszają turystów na obchody swoich świąt, bardziej wiąże się z tym, jak zostali wychowani, niż z komercjalizacją. W niczym nie przeszkadza to sakralności obchodów.

P.C.: Dlaczego dla Meksykanów Święto Zmarłych jest tak wyjątkowe?

O.S.: Według planu rządowego, który wymyślono jakieś sto lat temu, miało ono służyć budowaniu meksykańskiej tożsamości i ludzie to kupili. Współcześnie czują, że ta uroczystość jest częścią ich narodowej tradycji. Stanowi ich znak rozpoznawczy i ważną część kultury. Pokochali ją bardziej niż Gwiazdkę i sami mówią, że to ich ulubione święto w roku. Jednocześnie pozostają z nim bardzo związani duchowo. Jest dla nich mistycznym przeżyciem i rzeczywistym spotkaniem ze zmarłymi bliskimi.

Oczywiście większość Meksykanów nie wierzy w to, że dusze tego dnia naprawdę schodzą na ziemię. Traktują ten czas jako możliwość wspomnienia – symbolicznego ożywienia zmarłych bliskich. I to się czuje.

Kilkakrotnie spędziłam Święto Zmarłych z rodzinami moich meksykańskich znajomych. W jednej z małych miejscowości, w której każdy mówił do siebie „wujku”, „ciociu”, „kuzynie”, mama mojego przyjaciela gotowała dla zmarłych bliskich jedzenie. Pamiętała, aby posiłki przyrządzić tak, jak każdy z nich lubił. Do obchodów przygotowujemy się przez cały dzień. Musimy pójść na targ, aby kupić składniki potrzebne do przyrządzenia ulubionej potrawy zmarłego, potem wspólnie gotujemy, zastanawiamy się, jakie przedmioty związane z osobą, która odeszła, będziemy mogli umieścić na ołtarzyku, a powinny to być jej ulubione rzeczy. To sprawia, że przez cały dzień myślimy o tym kimś.

Ja też w tym wszystkim uczestniczyłam, tego dnia na specjalnie przygotowanym ołtarzu pozwolono postawić mi zdjęcie zmarłej babci. Wtedy poczułam, o co chodzi. Dzięki samej mechanice obchodów tego święta ma się wrażenie, jakby zmarli faktycznie z nami byli.

P.C.: Co sprawia, że Meksykanie wracają do tradycji przedhiszpańskich? To rodzaj mody czy faktyczna potrzeba poszukiwania własnych korzeni?

O.S.: Jedno i drugie. W rozdziale poświęconym meksykańskim rodzimowiercom o zwrocie ku kulturze przedhiszpańskiej rozmawiam z czterema osobami. Choć formy kultywowania tradycji nieco się od siebie różnią, przekonałam się, że ci ludzie naprawdę głęboko w to wierzą.

Meksykanie wracają do wiary przodków, ponieważ z jednej strony chcą odnaleźć swoje korzenie, z drugiej – pewnego rodzaju antidotum na problemy tego świata. Rozwiązanie widzą w mądrości przodków. Poszukiwanie swojej drogi duchowej jest odpowiedzią na zagubienie się we współczesności. Poza tym religia daje poczucie wspólnoty.

Źródło grafiki: Ola Synowiec, mexicomagicoblog.blogspot.com

Z drugiej strony to moda. Moda na przedkatolickość, bardzo silnie odczuwalna w Meksyku. Widać to na każdym kroku, w nazwach lokali czy zespołów muzycznych. Mam znajomych, którzy grają muzykę bałkańską, a swój zespół nazwali Tlazoltéotl Orkestra właśnie na cześć azteckiej bogini. W miejscowości, której mieszkam, istnieją trzy knajpy odwołujące się do wierzeń przedhiszpańskich, funkcjonuje galeria sztuki, której nazwa nawiązuje do imienia dawnego bóstwa.

Motywy pojawiają się na tatuażach, muralach i w sztuce. Mój przyjaciel muralista uczy, w jaki sposób malować przy wykorzystaniu dawnych, naturalnych pigmentów. Razem z powrotem do przeszłości pojawiła się moda na tradycyjną medycynę. Popularne stały się temazcale, czyli łaźnie parowe, które moi znajomi organizują co tydzień. Zainteresowanie dawną kulturą coraz bardziej zaznacza się w meksykańskiej kuchni, w której coraz chętniej sięga się po stare receptury. Trend bardzo szybko podchwycili meksykańscy hipsterzy. W sieci popularny jest filmik satyryczny, który rok temu obiegł meksykański internet i opowiada o gościu restauracji, który nie może zamówić cafe americano, bo wszystko w restauracji przetłumaczono na język Azteków.

P.C. Czy sięganie po te tradycje w równym stopniu wiąże się z sięganiem do źródeł na temat dawnej kultury, czy po części opiera się na wyobrażeniach Meksykanów o niej?

O.S.: Większość ludzi, którzy po nią sięgają, także w ruchu rodzimowierczym, nie ma wykształcenia historycznego, nie są archeologami. Starają się jednak przywracać te tradycje jak najrzetelniej. Pojawia się tu ogromna trudność, bo tak naprawdę niewiele wiadomo na temat rodzimej kultury Meksyku. Należy pamiętać, że Hiszpanie w znacznej mierze ją zniszczyli. Białe plamy w historii zapełnia się współczesnymi na jej temat wyobrażeniami. Bardzo często romantyzuje się przeszłość, a o dawnej kulturze indiańskiej opowiada się z naszej XXI-wiecznej perspektywy.

P.C.: Jakie są przyczyny postępującej ateizacji społeczeństwa?

O.S.: Podobnie jak na całym świecie, meksykańskie społeczeństwo się modernizuje i indywidualizuje. Coraz mniej w nim miejsca na religię. Do tego dochodzi duże rozczarowanie Kościołem katolickim. Meksykanie bardzo dobrze pamiętają, w jak dużym stopniu przyczynił się do niszczenia dawnej kultury i że był jednym z narzędzi represji stosowanej przez najeźdźcę. Przez to, że Hiszpanie razem ze swoją religią kiedyś przybyli do Meksyku, dziś jego kultura i społeczeństwo wyglądają tak, jak wyglądają. Przez lata bardzo wyraźnie dyskryminowano Indian, powstały bardzo duże nierówności społeczne. To rana, która dotąd się nie zasklepiła.

W pierwszym koncepcie państwa Meksykanin równał się katolik. Ta idea upadła, kiedy ludzie zaczęli szukać własnej tożsamości. By ją znaleźć, chcieli się odciąć od swojej europejskiej przeszłości, a ta ma twarz Kościoła katolickiego. W Polsce mamy bardzo silną kulturę, która składa się z wielu elementów i istniała przez lata. Mamy własny język, długą, piękną historię, wiele osiągnięć. Kościół dla części Polaków jest już częścią tożsamości, można nawet powiedzieć, że ją buduje. W Meksyku jest inaczej, gdzie historia Kościoła katolickiego kojarzy się z bólem i krzywdą.

Poza tym niektórzy Meksykanie uznają katolicyzm za religię skostniałą i nieprzystającą do dzisiejszych czasów. Dają się skusić religiom, które wychodzą do nich, dają im uwagę i zainteresowanie. Między innymi dlatego w Meksyku coraz więcej jest ewangelików. W stanie Chiapas, w którym mieszkam, żyje najmniej, bo ok. 52 proc. katolików. Reszta przyjęła inne odłamy chrześcijaństwa lub inne religie. To doprowadziło do krwawego konfliktu, o którym szerzej piszę w książce.

P.C.: Z czego wynikają problemy z meksykańską tożsamością?

O.S.: Granice Meksyku wyznaczono sztucznie. Znajdują się w tym, a nie innym miejscu, dość przypadkowo, a ludzie, którzy żyją na terytorium dzisiejszego Meksyku, są bardzo różni.

To różnice w sposobie życia – między mieszkańcami dużych miast, którzy zachowują się jak mieszkańcy europejskich metropolii, a Indianami z małych wsi, którzy nie mają dostępu do prądu czy opieki zdrowotnej. I nie chodzi tu tylko o różnice społeczne. To także różnice kulturowe. Współcześnie na terenie Meksyku funkcjonuje ponad 60 różnych języków. Wiele osób w ogóle nie mówi po hiszpańsku. Chiapas, gdzie mieszkam, jest kulturowo bardziej podobne do Gwatemali niż do Meksyku. Mieszkają tam majańskie grupy etniczne, którym bliżej właśnie do ich południowych sąsiadów niż do rodaków z innych regionów ich kraju.

Przez lata kolonizacji jedyną oficjalną kulturą mogła być ta europejska. Dzisiaj. szukając meksykańskiej tożsamości, stara się jednak znaleźć coś oryginalnego, a więc zrywać ze spadkiem europejskim. Jednakże ok. 70 proc. meksykańskiego społeczeństwa to Metysi, w których żyłach płynie krew zarówno indiańska, jak i europejska. Każdy z nich jest więc niejako owocem bolesnej historii kraju i ma w sobie geny zarówno oprawcy, jak i ofiary, co jest już samo w sobie konfliktem – jakby nie patrzeć tragicznym. Obywatele nowego kraju mieli ten konflikt wpisany niejako w definicję swojej tożsamości.

P.C.: Czują się Meksykanami?

O.S.: Coraz bardziej. Rządowa kampania polegająca na wypromowaniu meksykańskiej tożsamości się udała. Dziś ponad 80 proc. całego społeczeństwa jest dumne z bycia Meksykanami. I to widać. Można to zauważyć w tracie imprez sportowych czy Święta Niepodległości, które w Meksyku jest taką fiestą jak sylwester. Organizuje się wtedy koncerty i pokazy sztucznych ogni, ludzie wychodzą na ulice z twarzami pomalowanymi w barwy Meksyku. Sklepy wypełnione są tematycznymi pamiątkami.  Meksykanie są coraz bardziej zwartym organizmem narodowym.

Źródło grafiki: Ola Synowiec, mexicomagicoblog.blogspot.com

P.C.: Między innymi w związku z widowiskowym Świętem Zmarłych coraz większa liczba zagranicznych turystów napływa do Meksyku. W jaki sposób zmienia to lokalne tradycje?

O.S.: Turystyka bardzo zmienia świat. Nigdy przedtem tak wielu ludzi, jak współcześnie, nie podróżowało po świecie. Zderzenie kultur jest nieuniknione. Z pewnością turyści zaczęli wpływać na lokalne kultury na różne sposoby. Jedne tradycje przez te spotkania umierają, inne – hipertradycjonalizują się. W niektórych miejscach elementy stworzone na potrzeby turystów stały się częścią kultury. To nieuniknione.  Zresztą zawsze tak było – kultury zawsze przenikały się i tworzyły nowe jakości. W mojej książce rozmówcy kilkakrotnie podkreślają, że tradycja, która się nie zmienia, umiera. A teraz będzie się zmieniać o wiele szybciej, bo takich międzykulturowych spotkań będzie o wiele więcej. Turystyka będzie jednym z głównych motorów tych zmian.

P.C. Ile w Meksyku jest wierzenia magicznego?

O.S.: Mam wrażenie, że w każdej kulturze jest dużo magii, choć być może nie każde wyznanie się do tego przyznaje. W polskiej kulturze bardzo silnie zakorzenione są przesądy takie jak przekonanie, że przechodzenie pod drabiną i czarny kot przynoszą nieszczęście, a żeby spełniło się nasze marzenie, tradycyjnie zdmuchujemy świeczki na torcie. To dowodzi, że myślenie magiczne tkwi w każdym człowieku. W Meksyku też jest go sporo. Również dzięki temu, że w kraju przetrwało dużo indiańskich wierzeń, a przez lata kolonizacji wiele osób nie miało dostępu do lekarzy. Przez wieki korzystano z pomocy znachorów i odprawianych przez nich magicznych ceremonii. Elementy magii widać także w rodzimej wierze katolickiej. Jeśli zapalimy świeczkę w trakcie modlitwy do Matki Bożej z Guadalupe, możemy sprawić, że mężczyzna, o którym myślimy, się w nas zakocha. Wierzenia chrześcijańskie i przedchrześcijańskie przez lata łączyły się ze sobą i szły razem w parze. Mam zresztą wrażenie, że Meksykanie są bardziej praktyczni w swojej wierze, przez co staje się ona bardziej namacalna. Tutejszy katolicyzm ludowy stawia nie tylko na to, co w sercu, ważne jest też, żeby religia się materializowała. Kiedyś w Europie bardzo chętnie czczono relikwie, bo świętość „musiała istnieć”. Dziś w Meksyku fizycznych odmian tej religijności istnieje bardzo dużo – od ołtarzyków, które można spotkać na targach, dworcach autobusowych i taksówkach, po kadzidełka z Matką Bożą z Guadalupe i mydełka ze św. Judą Tadeuszem.

P.C.: Jaki byłby Meksyk bez swojej metafizyki?

O.S.: Zupełnie inny. Metafizyka, którą opisuję w książce, jest z mojego punktu widzenia jednym z najbardziej charakterystycznych elementów tego kraju. Ta meksykańska magia.  Poniekąd stąd zaczerpnęłam pomysł na nazwę mojego bloga Mexcio Magico. Sam Salvador Dali powiedział, że więcej nie pojedzie do Meksyku, bo ten kraj jest bardziej surrealistyczny niż jego obrazy. Literatura realizmu magicznego też nie wzięła się znikąd. Gdy kiedyś czytałam książki pisarzy tego nurtu, myślałam, że musieli mieć nie lada wyobraźnię. Dopiero kiedy przyjechałam do Meksyku, zauważyłam, że to nie tak, że oni ten świat sobie dobrze wymyślili. Oni po prostu świetnie ten istniejący magiczny świat opisali.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne.

Interesuje mnie kultura. Jej twórcy, ich wytwory i historie, które stoją za ich powstaniem. Lubię sztukę, która zmusza do refleksji i staram się unikać banału. Kiedy spodoba mi się utwór, potrafię zapętlić go na długie tygodnie. Nałogowo kupuję książki, ale rzadko czytam je dwa razy. Dla dobrej wystawy jestem w stanie pojechać na drugi koniec Polski.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %