PrzeczytaliśmyRecenzje

Wiarą i mitem albo wojna światów

Świat stanął na głowie zupełnie niespodziewanie. Kiedy myśli ludzkości całkowicie zaprzątała pierwsza z globalnych wojen pochłaniająca tysiące istnień, rozpoczęła się inwazja istot, nazywanych potem dla ułatwienia po prostu Marsjanami (za słynnym dziełem H.G. Wellsa). Najeźdźcy sądzili, że użycie mitobomby – ich szczególnej broni ożywiającej bóstwa oraz inne istoty rodem z folkloru – pozwoli im rozprawić się z homo sapiens w trymiga. Takie mylne założenie sprowadziło na nich druzgocącą klęskę. Zbombardowaną ziemię na stałe zaludniły fantastyczne istoty, a rzeczywistość wypełniła się do reszty pradawną magią. Zasady gry zmieniły się do głębi… Ale czy aby na pewno?
Do powyższego tła trzeba się przyzwyczaić. Autor nie bawi się z czytelnikiem – niemalże od razu wrzuca go do zmyślnego tygla mitologii, wierzeń i podań zarówno z Polski, jak i z Ukrainy czy Rosji, a wszystko to doprawia delikatnym, choć wyraźnym wątkiem fantastycznonaukowym. W tym przypadku jednak metatematyzm wymyka się schematowi, a artysta bawi się nieoczywistymi nawiązaniami literackimi i nie tylko (wychwytywanie ich to doprawdy przednia rozrywka!), ukazując znane nam postaci w nietypowych okolicznościach. Nie zapomina również o tym, że wiara pokładana jest niekiedy w prawdziwych osobach, a kult jednostki to zjawisko całkiem częste (nie tylko w przypadku wodzów, lecz także na przykład artystów). Chociaż erudycja oraz wyobraźnia Majki imponują, ów ryzykowny miszmasz okazałby się zapewne niewypałem, gdyby nie sama historia.

Naszym przewodnikiem po nowym wspaniałym świecie, w którym panują znów stare prawa (aczkolwiek trwają usilnie starania nad powróceniem do dawnego rozwoju technologicznego), zostaje Mirosław Kutrzeba – bohater wielce niejednoznaczny i złożony. Pisarz niespiesznie ujawnia fakty dotyczące protagonisty za pomocą rozlicznych retrospekcji, przeplatających właściwą fabułę. Kutrzeba jest frapującym antybohaterem, zabójcą dotkniętym klątwą, w którego duszy czai się mrok (całkiem dosłownie), dlatego też jego imię wzbudza – zasłużenie zresztą – strach i respekt. Jest także, a raczej przede wszystkim, klasycznym mścicielem za doznane krzywdy. W swej konstrukcji tak główna postać, jak i sama książka przypominają przez to nieco Tarantinowskiego Kill Billa (lub książkowego Hrabiego Monte Christo), a tytuły poszczególnych części powieści podkreślają śmiercionośną wyliczankę.

Jednak nie tylko protagonistę podążającego ścieżką wendety i Zmorę uczepioną jego duszy należy uznać za krwiste, wielowymiarowe postaci. Wyrazistym charakterem obdarzeni są też członkowie drużyny zebranej przez żądnego zemsty Kutrzebę (doprawdy barwna zgraja): Szuler Losu, czyli ślepe bóstwo, które bohater swego czasu usidlił, jego córka Wanda, która zyskuje sobie sympatię każdego, kogo spotka, stereotypowy Jasiek z baśni, zdolny do komunikowania się ze zwierzętami czy strzelec wyborowy Grabiński. W budowaniu osobowości drugoplanowych bohaterów Pokoju światów bardzo pomocna okazuje się również zgrabna, nienachalna stylizacja na język epoki. To właśnie dzięki pogłębionemu rysowi psychologicznemu odbiorca jest w stanie przejąć się losem opętanego przez liczne dusze pilota Mioszki, zrozumieć tok myślenia rosyjskiego hrabiego Rostowa – władyki i idealisty, a wreszcie przestraszyć się demonicznych nadkomisarzy Wiecznej Rewolucji (upiorny wątek nawiązujący do totalitarnej przeszłości Mateczki Rassiji).

Alternatywna rzeczywistość, wykreowana przez Majkę plastycznym stylem, odpowiada obrazowi zacofanej Polski i polskiego pogranicza (głównie Krakowa i ziem między Ukrainą a odrodzonym, spotworniałym molochem państwa komunistycznego) lat 60. i 70. XX wieku. To świat, którym – wbrew tytułowi książki – wciąż targają dawne konflikty i świeżo rozbudzone animozje (ciekawa koncepcja wymierzona przeciw istotom z legend, bóstwom i kosmitom rasizmu). Ze względu na współczesny kontekst szczególnie mocno wybrzmiewa wątek walki o niezależność Ukrainy. Wciąż potężniejsze od dawnych bogów okazują się polityka oraz znajomości, wielmoże snują spiski o globalnym zasięgu, bogatym uchodzą na sucho straszliwe zbrodnie. Wmieszane w machlojki rządzących jednostki zdają się nie mieć szans, pozbawione bezpiecznej osłony wiary w jedynego Boga, który pospieszyłby im z pomocą (takowy niestety do tej pory się nie ujawnił). Zmieniła się właściwie tylko broń, którą wymierzają przeciw sobie poszczególne strony konfliktów – teraz za oręż służą uczucia oraz wierzenia ludu, nadużywane w równym (jeśli nie większym) stopniu co środki bojowe, wcześniej wciąż udoskonalane.

Aż trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z literackim debiutem. Więcej nawet – wszelkie nagrody i nominacje (w tym do nagrody im. Janusza A. Zajdla) nie dziwią w tym wypadku absolutnie. Dzieło Pawła Majki szybko wciąga czytelnika, wciąż zaskakuje niezwykłym dopracowaniem, samoświadomością konwencji, ale przede wszystkim zamysłem o olbrzymim wprost potencjale. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę także zakończenie książki, że autor pracuje nad kontynuacją zatytułowaną Wojna Przestrzeni. W oczekiwaniu na zwieńczenie losów Kutrzeby – miejmy nadzieję, że godne i równie kreatywne – zdecydowanie warto zapoznać się z częścią pierwszą. Niech nie zmyli was nieszczególnie zachęcająca okładka i młody wiek oficyny wydawniczej. Mamy tu do czynienia z rodzimą literaturą fantastyczną z najwyższej półki!  


autor: Paweł Majka
tytuł: Pokój światów
wydawnictwo: Genius Creations
miejsce i rok wydania: Bydgoszcz 2015
liczba stron: 400
format: 125 × 195 mm
oprawa: miękka    

Tłumacz z zawodu, pisarz z ambicji, humanista duchem. W wolnych chwilach pochłania nałogowo książki, obserwuje zakręcone losy fikcyjnych bohaterów telewizyjnych i ucieka w światy wyobraźni (z powrotami bywają problemy). Wielbiciel postmodernizmu, metafikcji oraz czarnego humoru. Odczuwa niezdrową fascynację szaleństwem i postaciami pokroju Hannibala Lectera. Uważa, że w życiu człowieka najważniejsza jest pasja.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %