Przeczytaliśmy

Ku przestrodze i pokrzepieniu

Nie potrafię nigdy wskazać swojego ulubionego komiksu, ale jak się bardzo postaram, to wyrzucę z siebie jakieś top 5. I potem od razu na jednym tchu wymienię rozszerzoną listę nazwisk twórców, których nie mogłabym nie wskazać. Wśród nich zdecydowanie już od ładnych paru lat zajmuje miejsce Guy Delisle.

Artystę tego uwielbiam za trzy rzeczy.

1. Oko przenikliwe jak promienie rentgena, czego najlepszym dowodem są doskonałe reportaże – wśród nich Kroniki jerozolimskie, do których wracam co jakiś czas, i z których wciąż się uczę czegoś nowego (o komiksie jako sztuce i o świecie jako zupełnie popieprzonym miejscu do życia).

2. Ta odrobina absurdu, która sprawia, że komiksy Delisle’a są nie do podrobienia, a przy okazji – paradoksalnie – znajdują się bliżej rzeczywistości. Zdawać by się mogło, że autor odlatuje trochę w Albercie i Alinie, ale nie! To wciąż samo życie, chociaż podane w niemych, erotycznych pigułkach.

3. I w końcu – poczucie humoru. Komiksiarz jest w stanie wrzucić trochę dowcipu w zupełnie poważne sytuacje, nadając scenom inną perspektywę i jeszcze dobitniej podkreślając puentę.

Ten ostatni aspekt najpełniej ujawnia się we fragmentach i całych komiksach poświęconych dzieciom Delisle’a. Nawet w reportażu przedstawiającym rozdartą konfliktami Jerozolimę kadry z Alice i Louisem przyciągają wzrok. Nie chodzi tylko o to, że dają wytchnienie od poważniejszych tematów – przecież Kanadyjczyk ukazuje rzeczywistość przenikliwie, ale na swój sposób lekko, bez zbędnego dramatyzmu. Może to organizacja życia rodzicielskiego w odmiennych warunkach politycznych i kulturowych, może niecodzienne metody wychowawcze, może dystans, z którym Delisle traktuje tę ważną misję kształtowania umysłów swoich potomków.

I chyba dystans to słowo-klucz podczas lektury Vedemecum złego ojca. Na polskim rynku jest już dostępna druga część tych krótkich historyjek z życia nieidealnego taty, który niczym chujowa pani domu – czasem po prostu sobie odpuszcza. Nie bacząc na przyszłe traumy swoich dzieciaków, opowiada im niestworzone historie. Jego lekcje przystosowania maluchów do dorosłego życia potrafią obrócić się przeciw niemu. Zajęty swoimi sprawami nie zauważa matematycznych potknięć córki i zapętla się w odpowiedziach typu „tak już jest”. A dlaczego? „Bo nie inaczej”.

Guy Delisle we własnych komiksach jawi się jako ten, który – jeśli już trzeba wybierać – najchętniej stanąłby po stronie dzieciaków. Jemu też nie chce się odrabiać pracy domowej w niedzielę wieczorem. Ukrywa przed mamą (znaczy się – żoną), że zamiast uczyć się wierszyka, oglądali z Luisem kreskówki. W klasie (podczas wywiadówki) odpływa myślami, szkicując coś w podręczniku córki. A przecież żarty powinny się już skończyć, prawda? Gdy masz własne dzieci, sam musisz stać się dorosłym, czyż nie?

To pytania retoryczne. Ja nie znam odpowiedzi i wręcz nie zamierzam nigdy stawać przed tym dylematem. Mogę sobie jednak wyobrazić, że presja jest olbrzymia, zewsząd z dobrymi radami krzyczą do ciebie poradniki i blogi, a także postronni przechodnie (o ciotkach nie wspominając). Chwila relaksu i rozprężenia przyda się każdemu. Gdyby tak wyobrazić sobie sytuację, w której rzeczywiście wypowiadasz tę absolutnie niepoprawną ripostę do swojego ośmiolatka? Albo gdy stajesz się najlepszym rodzicem na świecie, bo obiecujesz sushi i lody, i seans kreskówek do obiadu, i grę na konsoli zamiast pójścia szkoły… Przecież też masz na to ochotę!

Ale uwaga. Delisle stworzył podręcznik ZŁEGO OJCA, więc nie próbujcie tego w domu! Musi wystarczyć wygodna pozycja w fotelu i kilkadziesiąt minut śmiechu podczas lektury komiksu. Nie każdy wielbiciel horrorów musi być seryjnym mordercą. Nie każdy nieidealny ojciec musi kreować patologię.


autor: Guy Delisle
tłumaczenie: Ada Wapniarska
tytuł: Vademecum złego ojca 2
wydawnictwo: Kultura Gniewu
miejsce i rok wydania: Warszawa 2020
liczba stron: 192
format: 127 × 180 mm
okładka: miękka z obwolutą

Pisałam już co nieco o Delisle’u. Na przykład sześć lat temu (!) w mojej pierwszej komiksowej recenzji o Kronikach jerozolimskich, a nieco później wspomniałam o Albercie i Alinie w artykule o pieprznych publikacjach. Rzecz jasna, recenzowałam także pierwszy tom Vademecum złego ojca.

A które z opisanych niedawno komików znalazłyby się jeszcze na mojej liście do polecenia? Zdecydowanie biograficzna publikacja o pewnym budynku i jego architektce, przepiękna opowieść o miłości (do kobiety i surfingu), a także zaskakująco mroczna historia człowieka-żarówki.

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %